Wiem jaki to trud, czasem łzy, ale radość z efektów końcowych, choćby nie wiem jakie nie były - cieszy serce.
Zacznę od schodów.
Nam mieszczuchom wydawało się, że wyszlifujemy tylko stopnie, polakierujemy i wystarczy :)
Na ziemię sprowadził nas stolarz, który zgodził się obejrzeć nasze schody. Jedne prowadzą na piętro, kolejne na strych.
Zajrzał do piwnicy, wziął w dłoń śrubokręt, wbił go w stopień schodów od wewnętrznej strony, posypały się wióry i takim to o to sposobem dowiedzieliśmy się, że mamy do wymiany całe schody.
Przed remontem wyglądały tak
tu jeszcze w trakcie remontu przedpokoju
a nowe, dębowe, wyglądają o tak
w miarę możliwości będę wrzucać kolejne metamorfozy starego domku na wsi :)
Piękne !
OdpowiedzUsuńfantastycznie, właśnie w tej chwili Twój blog stał się moim ulubionym :), będę tu regularnie zaglądać, pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńpiękna metamorfoza klatki schodowej!
OdpowiedzUsuńKibi, Ania, witajcie :)
OdpowiedzUsuńKyja - klatka schodowa? To deptak raczej, potrafią wciąż chodzić w tę i z powrotem ;)
w najbliższym czasie czeka mnie również ta metamorfoza...Twoja wyszła cudnie !
OdpowiedzUsuńWow! Jaka zmiana! Piekna ta nowa klatka! Complimenti! :-)))
OdpowiedzUsuńJak cudnie Wam wyszło! Aż przyjemnie patrzeć na taką zmianę :)
OdpowiedzUsuń