Kolejny weekend uciekł. Ten był tzw długi, bo piątek mieliśmy wolny :) nie powiem, odpoczęłam, dzieci też. Wyspały się, wyleniły, tylko pogoda nie dopisała i nie poszalały na dworze. A energia rozpiera, oj tak... nie ma pod ręką trampoliny, nie biegają non stop, nie szaleją w jeziorze i na rowerach... dla mnie trudniej, bo wciąż słyszę: "mamooooo... a On mi to zabrał..", "mamooooooo a nikt nie chce się ze mną bawić...." a mama musi znaleźć ZAWSZE rozwiązanie ;) a może by tak wstawić "trampę" do salonu? Jak kiedyś? ;)
Nic, jakoś radzimy sobie ;)
Upiekłam wczoraj pycha jabłecznik. Kurcze, naprawdę był pyszny! Mąka krupczatka, pomieszana z ziemniaczaną, do piany dodałam budyń waniliowy i odrobinę oleju, cukier oczywiście też. Pyszne. Kruche, mięciutkie, mniam :)
W sobotę przez 5 godzin stałam przy kuchni. Zrobiłam rosół, pulpety w sosie, spaghetti i ciasto. Kurcze, jestem powolna. Tyle godzin :/ starzeję się czy co?
Stula natchnęła mnie ostatnio do pisania listów. Papierowych. Dziś Kinia napisała list do koleżanki, frajdę miała wielką, bo sama pisała, ślicznymi długopisami z brokatem ;) na pięknym kolorowym papierze, który dostała od cioci Dianki :) cudo :) pisze też pamiętnik. Nie zaglądam, ale sama dziś pokazała, bo: "przecież mama może wiedzieć o czym piszę" :) może, pewnie. Ha, zapewne do czasu ;)
Napisała: "kocham moich rodziców i brata. Wylądował dziś u nas w domu nietoperz"
haha tak, wychodzę na górze do przedpokoju a tam na ścianie siedzi to coś! Zawołałam K., ten zabrał się do roboty, widziałam, że Gość uciekł, nie wiedziałam dokładnie gdzie, bo sama też uciekłam ;) K. twierdzi, że wyleciał, ale nie wie gdzie... więc pewnie siedzi sobie gdzieś tam w tych naszych 300m2. Niezły postrach dla dzieci, by już po kąpieli nie latały po domu ;) "proszę nie wychodzić z pokoju, bo nietoperz gdzieś tu lata" haha mam tylko nadzieję, że nie wleciał do naszej sypialni - chociaż drzwi były zamknięte ;)
Serdecznie Was pozdrawiam i życzę dobrego tygodnia!
Kama
Chyba teraz w większości domów ,gdzie zamieszkują maluchy jest podobnie : "mamo...mamo...mamo":)Pomysł z trampoliną super:) ja na swoje metry nie miałabym niestety ,gdzie wstawić.
OdpowiedzUsuńA co do do listów pisanych na papierze ,piszę z moją przyjaciółką ,która wyprowadziła się do Niemiec ,już około 10 lat w ten sposób ,uwielbiam te listy- czasami sobie zajrzę do listów sprzed iluś tam lat i nadziwić się nie mogę ile w naszych życiach się pozmieniało,ile doświadczeń ,jakie były kiedyś marzenia ,światopogląd itd),a na pocztę elektroniczną wysyłamy sobie tylko zdjęcia i króciutkie informacje.Często też robimy papeterię same .Polecam wszystkim ,bo jednak takie papierowe listy mają zupełnie inny wymiar :) mają duszę:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Agnieszka.
Kiedyś, gdy nie było jeszcze maili, też pisałam. Dużo. Mam te listy na strychu. ;)
Usuń"W sobotę przez 5 godzin stałam przy kuchni. Zrobiłam rosół, pulpety w sosie, spaghetti i ciasto. Kurcze, jestem powolna. Tyle godzin :/ starzeję się czy co?"
OdpowiedzUsuńNo to ja zrobiłam kapustę zasmażaną z koperkiem, mielone, kilkanaście gołąbków i ciasto drożdżowe ze śliwkami. Tyle godzin i ległam wieczorkiem na drzemkę ledwie żywa. Zestarzałam się.
Z nietoperkiem niezła jazda.
Pozdrawiam wieczornie
Zmęczyć się nie umęczyłam, ale jakoś długo mi to zeszło.. może dlatego, że jeszcze kilka innych rzeczy robiłam na raz ;)
UsuńKiedy Ziemek byl w Irlandii pisalam do niego maile, ale od czasu do czasu dostawal ode mnie prawdziwy uperfumowany list milosny:)
OdpowiedzUsuń"Od czasu do czasu" - biedak :D
UsuńCudowna tradycja pisania listów zanika więc czas najwyższy to zatrzymać uchwycić przekazać dalej. Odkąd pamiętam zawsze pisałam listy i od 6 klasy podstawówki do teraz piszę pamiętniki:) Marzę o tym, żeby kiedyś Lena przejęła ten zwyczaj. Często wracam do starych pożółkłych już zeszytów - płaczę i śmieję się na przemian.
OdpowiedzUsuńLena miała by uciechę z tym nietoperkiem - ona je uwielbia!!!
Ja też w sb upiekłam ciasto, ugotowałam rosół, usmażyłam górę naleśników, jedne były do krokietów (kapusta z grzybami zrobiłam i pachniało jak w wigilię), drugie do zapiekańca ze szpinakiem i serem według Twojej propozycji (mąż mówił że przepyszne) a trzeci sort do serka i dżemu. A były jeszcze pulpety ala gołąbki z sosem pomidorowym. Uwielbiam dni w kuchni, niespieszne, magiczne, pachnące:)
Ściskam mocno i poniedziałkowo wysyłam moc serdeczności na cały tydzień!!!
Stula, to jak złapię nietoperka to co? W paczkę i słać? :D
Usuńdzięki za serdeczności na cały tydzień - kurde jeszcze nie dotarły :(
Kamo, ja też naprodukowałam w sobotę jadła, tak że jeszcze dziś i jutro wystarczy; jakoś chce mi się trochę poleniuchować, choć słońce woła do ogrodu, liści naleciało; liście malownicze, jeszcze trochę poleżą, a ja w międzyczasie skończyłam ostatnią część trylogii Jeźdżca Miedzianego; od jutra cisnę jabłka na soki, a zatem wyjazd do chatki; nietoperz nie zrobi krzywdy, on ma takie radarki w uszach, że nie wkręci się nikomu we włosy, po prostu szuka miejsca na przezimowanie; nie macie piwnicy? tam mu najlepiej; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMario, podobały CI się losy Tatiany i Aleksandra?
UsuńPiwnicę mamy, oczywiście, tylko czy znajdzie drogę do niej? ;)
Pozdrawiam!
A ja lubię wolno gotować, mogę wtedy próbować, kombinować. Ciasto ze swojskimi jabłkami też upiekłam ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ja też lubię leniwe gotowanie, tylko, że jestem z tych szybkich i czasem za dużo chcę ogarnąć... a niekiedy się nie da.. :/
UsuńDzieci, dom, blog, pamietnik, listy, maile, stanie przy garach, praca, wieczorna lektura do poduszki...A! Zapomnialabym...czsami przewija sie jeszcze w tym wszystkim maz;) Kiedy Wy kobitki znajdujecie na to wszystko czas??? Ile trwa Wasza doba???:)))
OdpowiedzUsuńBuziale:*
No właśnie, Kachna, gdzie jest mąż? haha bidak, jak to mawia: ja to na szarym końcu...
Usuńtrzeba się poprawić! ;)
Buźka!
dobra trwa za mało za mało!!!
Usuń---
przypomniało mi się:
mąż wraca z pracy rozsiada się w fotelu i woła: za ile obiad?
żona z kuchni: za 5 zł!
Stula, tylko 5 zł? :D
Usuńto cytat był:)
Usuńnie mój tekst choć mnie rozbawił z rana.
Trampolina w salonie super. Szkoda że nie mam takiego metrażu. Pomysł fajny i dzieciaki maja zajęcie
OdpowiedzUsuńSuper do czasu ;) to jednorazowy nasz wybryk, chociaż dzieciaki wiadomo, wolałyby by stała tam cały rok ;)
UsuńFajnie mają Wasze dzieciaki, nie każdy zdecydowałby się na trampolinę w salonie :) Świetny pomysł. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCześć kochana:-) dla Ciebie to nie pierwszyzna ale nie mogło być inaczej: chciałabym Cię poinformować, że zostałaś przeze mnie nominowana do The Versatile Blogger Award, szczegóły: http://kasikowe-rewolucje.blogspot.com/2012/10/nominacje-versalite-blogger-award.html
OdpowiedzUsuńDziękuję Kaś :*
Usuń