Zrobiłam dziś ciacho, podejrzane na blogu Kasi.
Same zdjęcia przyprawiają o ślinotok!
Musiałam je poczynić, wygląda boskooooo a jak smakuje!
Przepis można zobaczyć o tutaj.
Zagniotłam ciasto (dodałam trochę mąki krupczatki, wrzuciłam do zamrażarki
i w tym czasie zabrałam się za krem. Piękny, lekki, pyszny, delikatny i co
najważniejsze bez masła :)
Potem ciacho do piekarnika. No i zaglądam, zaglądam a tam nic! Aż w końcu
zaczęłam sprawdzać w przepisie składniki a tam brak proszku do pieczenia.. wiem,
że to nie norma - proszek - no, ale zwątpiłam, bo nic się nie działo, w dodatku
zaczęło wypływać na nie masło ;) już byłam przekonana, że zakalec haaaa a
jednak, dopiero po 30 minutach ciacho ruszyło! Wyszło piękne! Kruche, delikatne,
puszyste.. rozpływa się w ustach! To jedno z takich ciast, które można jeść i
jeść... jak karpatka u nas ;) znika kawałek za kawałeczkiem :) Kasiu! Bomba!
Proszę o więcej :))) już widziałam to kolejne cudo z jabłkami.... kusisz!
Moja wyszła taka..
Twoja piękniejsza - ciągle podziwiam Twoje zdjęcia...
Co oprócz ciacha? Pogoda niezła, nie padało, dosyć ciepło, 3 pralki
nastawiłam, wszystko pięknie wyschło na dworze... opieliłam część ogródka,
dosadziłam fasolkę szparagową, cukinie, marchew. Wsadziłam też 10 odważnych
pomidorków :) zobaczymy jak im pójdzie :) fajnie już sobie radziły na dworze w
skrzynkach, więc zaryzykowałam i czas pokaże czy im się spodoba pod chmurką
:)
Wczoraj posadziłam w końcu canny. Jeden pas startowy gotowy. Najpierw
agrowłóknina, potem kwiaty i na koniec kora :) znalazłam też miejsce dla nowych
10 tuj. Aj może jutro wrzucę fotkę to będzie wiadomo o co kaman. Georginie
posadziłam zaraz przy domu, pod jednym z okien kuchennych. Z zieleńca chyba
wszystko....
Salon robią panowie, w poniedziałek lecimy po farby, będzie to zieleń
połączona z akcentami brązu. Chyba, zobaczy się w sklepie ;)
Wreszcie udało mi się dziś wtopić w leżak... poczytać... słonko
świeciło bosko, przeczytałam sto stron, od razu inaczej.. wieczorem góra 20. A to dlatego. że zwyczajnie padam ze zmęczenia. Wszystko mnie boli, ale to takie pozytywne zmęczenie - robota
nie poszła na darmo a przy okazji zbędny tłuszczyk ucieka w trzy diabły!
To pozdrawiam i zmykam. Do czytania oczywiście :)
Pa!
Poczynie honory i jako pierwsza skomentuje Twoje wczorajsze dzielo;) Gratuluje, wyszlo Ci subcio! I ciesze sie, ze Wam smakuje:) I przestan juz z tym ladniejsze, piekniejsze, kichniejsze...:P Liczy sie smak! A wrazenia wzrokowe? Kazdy wypiek domowy na zdrowych i swiezych skladnikach az sie prosi o ten swoj specyficzny, rustykalny urok - bo to jest w nim najpiekniejsze!:)
OdpowiedzUsuńBuziaczki!:*
Nic dodać nic ująć :)
UsuńBuźka!
Kamila, narobiłaś mi apetytu na to ciacho:)! my wsadziliśmy papryczki już do gruntu - ciekawe czy dadzą radę...Pozdrowienia!!!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki by pięknie rosły!
UsuńTo co stracę, to mam nadrobić? Kurczę, wygląda smakowicie, ale idź precz kusicielko ...
OdpowiedzUsuńLubię Twoją zakręconą energię
jolanda
Oczywiście Jolu, równowaga musi być :)))
OdpowiedzUsuń