Odwiedzili nas goście na których czekaliśmy z wielkim niepokojem.
Wszyscy.
Okazało się, że to przesympatyczni i przemili ludzie, którzy... pragną zostać rodzicami.
I na nic tutaj pytania: jak oni się dogadają?
Uwierzcie.
Gdybym nie zobaczyła to bym nie uwierzyła.
Wspaniałą osobą okazał się pan z agencji adopcyjnej. Znał odpowiedź na każde z moich pytań.
Niektóre dzieci, potrafią w miesiąc po wyjeździe z kraju zapomnieć języka polskiego.
Taka jest to dla nich duża zmiana. Wypierają na maksa poprzednie życie..
jest to dla nich taki szok - nowa rodzina, nowy dom, tutaj jeszcze nowy
język, kraj, klimat. Czasem wracają do poprzedniego życia po kilku
miesiącach (dzwonią) czasem po roku a czasem wcale.... i to właśnie może
nas spotkać. Mam się nastawiać. Mam się nie martwić, tak to już jest,
to nie jest moja wina, to nie znaczy, że się nie zżyły..... nie. Po
prostu tak jest. A język? Łapią raz dwa.
I dobrze! Bardzo się cieszę... bardzo. Dobrze, że dzieci mówią do nas
"ciociu" i "wujku" - teraz będzie im łatwiej, bo nie zostawią tutaj
mamy, tylko na zawsze zostanę dla nich tą ciocią z Polski. A mama będzie
jedna.. bo o biologicznej już zapomnieli. Jak powiedziałam im, że
przyjadą do nich rodzice... to starszy powiedział: powiedz, że nie
oddasz mnie do mojej mamy!
Nie oddam.
Gdy w salonie pojawili się rodzice.. chłopcy zwyczajnie wzięli sprawy w swoje ręce i po godzinie "kupili" swoich rodziców.
Oni nie musieli za dużo mówić. To pragnienie posiadania mamy i taty jest tak silne, że wszystko inne jest nie ważne.
Tak samo ze strony rodziców - identycznie.
Spędzili razem dwa dni. Cudowne dni i już wiemy, że zaraz po Wielkiej Nocy chłopcy wyjadą.
Oni przyzwyczajają się do tej myśli i my również.
Powiem Wam, że nie wiem jak to się dzieje, ale dzieci, które są
adoptowane są bardzo podobne do swoich rodziców :) tak samo jest z
naszymi dzieciakami! Komu nie pokazałam ich wspólnych zdjęć, każdy mówi,
że wyglądają na sympatycznych ludzi i że są podobni do chłopców :)
Gdy słyszałam jak chłopcy wołają do nich MAMO i TATO... to tak dziwnie
się czułam... ale żebyście zobaczyli miny tej pary... takie szczęście w
oczach.. 5 lat się starali o adopcję. Udało się :) Tak mi dziękowali...
nie ma za co.
Jak to jest, że osoby, które starają się o dziecko, żyją uczciwie, nie
mogą mieć dzieci..... a tacy ludzie jak rodzice biologiczni moich
dzieci, taka "matka" potrafi rodzić dzieci rok w rok???
Tylko kto powiedział, że świat jest sprawiedliwy...?
Oby były szczęśliwe! Trzymajcie kciuki!
Kocham to zdjęcie..
Na tym polega nasza rola. Opiekujemy się dziećmi to pewnego czasu a
jedyną szansą dla dzieci jest właśnie adopcja, bo powrót do domu
rodzinnego kończy się przeważnie jednym. Dzieci podzielają los swoich
rodziców biologicznych.
Okrutny ten świat...
Moja Zośka Samośka dziś przeszła samą siebie :)
odkurzyła cały dół, sprzątnęła klatkę Felusia, upiekła babeczkę, zmywała
naczynia, wypakowała pięknie naczynia ze zmywarki i rozwiesiła pranie
:) a jaka była dumna!
Ja również :***
Serdecznie witam nowych Obserwatorów :) Bardzo mi miło Was gościć :)
Dziękuję Wam za wszystkie dobre słowa...
Kama.