Szukaj na tym blogu

Obserwatorzy

niedziela, 28 października 2012

jesień przegoniła zimę

I do nas zima dotarła ;) na szczęście tylko odrobinkę! Teraz już świeci boskie słońce. Jesień wygoniła zimę, no i dobrze :)
Pierwszy śnieg :)


Rodzynkowiec - pyszny! Jednak musi postać, nabiera mocy :)
pozdrowienia,
Kama :)

sobota, 27 października 2012

podobno zima idzie?

Ostatni weekend października. Pada śnieg! W Polsce. U nas jeszcze nie. Całe szczęście, oby jak najdłużej białego puchu u nas nie było! Zimno, wietrznie, czuć powiew zimy, czuć.
Tydzień zwariowany, przykry, smutny trochę, znowu rozczarowałam się ludźmi. Ostatni raz? Nie.. nie w tym wcieleniu. Przyjechał Maciej, mój brat z narzeczoną na krótki urlop. Chwilę pobyli i sru już pojechali. Smutno mi, bo przyjadą dopiero w maju na komunię Kini.

Odreagowałam dziś wszystkie smutasy w kuchni. Zrobiłam nowe ciacho, Rodzynkowiec. Dla dorosłych, bo na alkoholu. K. nie odchodzi od lodówki - smaczne ;) zachciało mi się sałatki jarzynowej, też zrobiłam, nowe jajeczka faszerowane kiełbaską - to pomysł Agi, poszłyśmy w tygodniu na herbatkę i ploteczki i oczywiście zapodała mi nowy przepis ;) Aga - pyszne! Kinia siedzi u babci, chłopaki w domu, buszują na górze a my pod kocykiem :) A wczoraj poszliśmy z K. do kina. "Obława". Rozczarowałam się. Kurcze... myślałam, że to będzie ukazana walka partyzantki naszej z okupantem, że będą się ukrywać w tym lesie, szykować na bitwę.. a ten film.... raz, że ciężki, bo wiadomo, że wojna, bieda, głód, strach. Dwa, powiedzcie mi, czy w naszych produkcjach zawsze musi być obleśny sex? W tym filmie przydługie sceny onanizowania się nieszczęśliwego męża - ohydne. Żeby to raz.. nie.. potem jeszcze sceny łóżkowe z żoną - wstrętne. Nie wiem, może podpadnę co nie którym, ale dla mnie to okropne. Uważam, że ten film spokojnie mógłby obejść się bez tych scen.. poza tym fabuła filmu ciekawa, ale mało rozkręcona, przeplatające się wątki niezłe, Rosati świetna, Dorociński również. Podcinanie gardeł, gotowanie zupy z głowy okupanta... nie.. wychodząc z kina nie słychać było pochlebnych opinii. Czeka na nas jeszcze film "Róża" ale po tym filmie nie wiem czy obejrzę. Słyszałam opinie, że mega ciężki jest, trudny, smutny, chyba nie mam ochoty. Poza tym. Siadamy sobie na wygodnych fotelach. Obok nas dwie panie. Tak gadają, że jak leci reklama to mimo to, że bardzo dobre i głośne nagłośnienie - je słychać! Przekrzykują siebie nawzajem... czy to kawiarnia? Byłam z dzieciakami na jakiejś bajce. Za nami siedzi babcia z wnukiem, dziecko chyba ze 3 latka a babcia wciąż mówi. Kim jest jaka postać, dziecko kopie w fotel, krzyczy... a babcia nic. Wrrrrrrrrrrrrrrrrrrr odlot. Wkurza mnie to!

Tyle o kinie ;) podaję przepis na RODZYNKOWCA :)

Biszkopt (rzucany)
7 jaj
1 szklanka cukru
1 szklanka mąki pszennej
1/3 szklanka mąki ziemniaczanej
szczypta soli

Białka ubijamy na sztywną pianę. Dodajemy powoli cukier, miksujemy. Potem żółtka, sól, mąkę. Pieczemy w piekarniku do suchego patyczka, u mnie 30minut w 150 stopniach. Rzucamy 3 razy z wysokości 40cm.

Dzielimy na 2 części.

Krem:
400g rodzynek, pierwsze co robimy sparzamy je wrzątkiem, następnie, namaczamy je w 1 szklance wódki - tak mają się moczyć 24 godziny.
2 budynie czekoladowe
600ml mleka
1 masło
1 czekolada mleczna
1 czekolada gorzka
1 słoik dżemu z czarnej porzeczki

Budynie gotujemy zgodnie z przepisem na opakowaniu z tym, że w 600ml mleka. Studzimy.
Masło miksujemy na puszystą masę, dodajemy zimny budyń.
Na jeden blat biszkoptu wykładamy dżem. Potem połowę kremu budyniowego. Następnie biszkopt, znowu budyń i na wierzch rodzynki z czekoladą - tutaj czekoladę rozpuszczamy z dodatkiem 100g masła. Do czekolady dodajemy rodzynki i chwilę mieszamy. 
Ciacho musi odstać swoje w lodówce z 2 godzinki. Pyszne jest! Wygląda bosko :)
A jajeczka robimy tak:
gotujemy jajka, dzielimy na połowę, odkładamy żółtka do miski. Dodajemy posiekaną świeżą pietruszkę, startą na dużych oczkach mrożoną kiełbaskę, sól, pieprz, majonez. Mmmmmmmmmmmniam!

To zmykam szykować kolacyjkę przy świecach ;)
Spokojnego weekendu!
Jeśli ktoś lepi bałwana, dajcie znać :)))

Pozdrawiam,
Kama :)


środa, 24 października 2012

degustacja

Zlałam nalewki. Gotowe!
Malina, porzeczka, wiśnia, czarny bez. Z cynamonem, miodem, goździkami.
Wiśniówka bardzo aromatyczna, lekko słodka.
Malinka słodziutka i mega rozgrzewająca.
Porzeczka bosko pachnie cynamonem, goździkami..
Czarny bez, mocny, wyrazisty smak.
Ach!

Zima nam nie straszna ;)

Pamiętacie jak pisałam o naszym nietoperzu? Nie uciekł jednak.. wyglądam ja sobie w niedzielę przez okno u Kini w pokoju a tam na parapecie kupa. Myślałam, że ptasia.. oglądam się a za lampą na ścianie siedzi ON. Wypuściliśmy na dwór. Jak sobie pomyślę, że On nocował razem z dziećmi - wiem, że nie zrobi krzywdy, ale jakoś tak mało komfortowo się poczułam ;)

Dobrej nocy,
Kama.

jestem

Dopadła mnie totalna załamka, więc nie piszę. Nie daję rady. "Życzliwi" ludzie nie dają o sobie zapomnieć, więc tych kilka ostatnich dni wyrwanych z życiorysu.
Dostało nam się ostro. Smród po aferze Puckiej nie zniknie prędko. I to nie tylko nam się dostaje... trzeba mieć twardą skórę w tym "biznesie" jak to nazwano.

Kolejny raz pytania: czy warto, czy to ma sens? Jestem praczką, sprzątaczką, nauczycielką... jak to napisała zdesperowana mama o TUTAJ To jest PRAWDA. Ja też jestem. Jestem też człowiekiem, mam uczucia... to ja pocieszam dzieci, gdy im nie idzie w szkole, to ja doglądam gdy chorują, gdy leżą z gorączką, wymiotują przy wirusie.. Ja. Usłyszałam: co z Pani za matka? Ojjjjjjjjjj siedzi w sercu.... ale damy radę. Damy.

Poza tym spacerujemy, łapiemy ostatnie cieplejsze dni. Dzieciaki przyszykowały prace na konkursy jesienne, pomogłam oczywiście, szczęśliwe :) wykorzystaliśmy dynie z których zrobiliśmy donice a do środka włożyliśmy co się dało ;)




Wieczory długie, ciepłe, popijamy GRZANE PIFFFKO - milutko...

pozdrowienia,
Kama.

piątek, 19 października 2012

taka, bajka

a przy kominku cieplutko, milutko, tajemniczo... można tak siedzieć, gapić się w ogień i wystarczy..
świece, winko, kolacyjka.. my sami, dzieciaki zajęte na górze... taka, bajka.

Łapię chwilę, chcę odetchnąć, bo mega ciężki tydzień minął...
a kolejny ukaże naszą przyszłość.. jaka będzie? Oby nie gorsza.

Za płotem jeszcze zielono, jeziorko już pachnie jesienią, kaczki buszują w trzcinie, aj jesień..

Popołudnie spędzone w kuchni :) pachnie śledziami, gołąbkami :)
Dziś na kolację zrobiłam nam...
pierś faszerowaną sosem pieczarkowym, serem, opatulone to wszystko w cieście francuskim i zapieczone... mmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmm

i tak... ciasto kupiłam niestety mrożone. Frosta. W małych kawałkach a chciałam duże. Nic to, dałam radę.
Połowę piersi z kurczaka solimy, pieprzymy, odstawiamy do lodówki na 30minut. W tym czasie 40dag pieczarek podsmażamy na patelni z masłem. Sól, pieprz.
 Pierś z kurczaka kroimy na środku, robimy "kieszonkę", wkładamy do środka plaster sera żółtego i napychamy na maksa pieczareczkami. Świetne foto prawda? Z czym Wam się kojarzy? =)

Ciasto francuskie kroimy na paseczki, owijamy cyc. Pieczemy w piekarniku 45 minut, 180 stopni.Koniecznie na papierze do pieczenia, nie używajcie folii, przyczepi się!
Pyszne, ale spora porcja! Myślę, że doskonałe będą w formie kotlecików, na to nałożony ser, pieczarki i to zawinięte w cieście. Świetne na imprezkę :) jeszcze pachnie! mniam :)
Mamy weekend, pogoda zapowiada się cudownie, mam nadzieję, że wykorzystam ją na maksa ;)
wykopię warzywka, pograbię sad, tak. Upiekę TO tylko z karmelem zamiast czeko - przyjeżdża jutro Maciek, mój brat, niech skosztuje domowego jedzonka, polskiego, bo od dłuższego czasu mieszka poza granicami naszego cudnego kraju :)
Jutro mam zamiar zapomnieć o troskach. W niedzielę też ;) Nazbierało się trochę tego, znowu "języki" ludzkie... aj....
Dziękuję Violi Edytce i Romkowi Diance Reni Agusi (za ostatnie spotkanie w Imbryczku też), że są. Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy. Sama świadomość, że gdzieś tam daleko.... po prostu jesteście...
Fajnie mieć świadomość, że ma się "plecy" w formie takich przyjaciół.... dzięki :*

Dziękuję Kasi za wyróżnienie :) fajnie, że wróciłaś! :*

Spokojnego weekendu! Korzystajcie ze słońca, ja mam taki zamiar ;)
Buziaki,
Kama.

niedziela, 14 października 2012

a energia rozpiera..

Kolejny weekend uciekł. Ten był tzw długi, bo piątek mieliśmy wolny :) nie powiem, odpoczęłam, dzieci też. Wyspały się, wyleniły, tylko pogoda nie dopisała i nie poszalały na dworze. A energia rozpiera, oj tak... nie ma pod ręką trampoliny, nie biegają non stop, nie szaleją w jeziorze i na rowerach... dla mnie trudniej, bo wciąż słyszę: "mamooooo... a On mi to zabrał..", "mamooooooo a nikt nie chce się ze mną bawić...." a mama musi znaleźć ZAWSZE rozwiązanie ;) a może by tak wstawić "trampę" do salonu? Jak kiedyś? ;)

Nic, jakoś radzimy sobie ;)
Upiekłam wczoraj pycha jabłecznik. Kurcze, naprawdę był pyszny! Mąka krupczatka, pomieszana z ziemniaczaną, do piany dodałam budyń waniliowy i odrobinę oleju, cukier oczywiście też. Pyszne. Kruche, mięciutkie, mniam :)
W sobotę przez 5 godzin stałam przy kuchni. Zrobiłam rosół, pulpety w sosie, spaghetti i ciasto. Kurcze, jestem powolna. Tyle godzin :/ starzeję się czy co?

Stula natchnęła mnie ostatnio do pisania listów. Papierowych. Dziś Kinia napisała list do koleżanki, frajdę miała wielką, bo sama pisała, ślicznymi długopisami z brokatem ;) na pięknym kolorowym papierze, który dostała od cioci Dianki :) cudo :) pisze też pamiętnik. Nie zaglądam, ale sama dziś pokazała, bo: "przecież mama może wiedzieć o czym piszę" :) może, pewnie. Ha, zapewne do czasu ;)
Napisała: "kocham moich rodziców i brata. Wylądował dziś u nas w domu nietoperz"
haha tak, wychodzę na górze do przedpokoju a tam na ścianie siedzi to coś! Zawołałam K., ten zabrał się do roboty, widziałam, że Gość uciekł, nie wiedziałam dokładnie gdzie, bo sama też uciekłam ;) K. twierdzi, że wyleciał, ale nie wie gdzie... więc pewnie siedzi sobie gdzieś tam w tych naszych 300m2. Niezły postrach dla dzieci, by już po kąpieli nie latały po domu ;) "proszę nie wychodzić z pokoju, bo nietoperz gdzieś tu lata" haha mam tylko nadzieję, że nie wleciał do naszej sypialni - chociaż drzwi były zamknięte ;)

Serdecznie Was pozdrawiam i życzę dobrego tygodnia!
Kama

piątek, 12 października 2012

naleśniki ze szpinakiem i pieczarkami pod pierzynką serową

Doskonałe! Pierwszy raz jadłam szpinak. Nie powalił mnie na kolana, ale w połączeniu z pieczarkami i całą resztą smakuje pysznie.
Warto spróbować :)


Składniki:
400g szpinaku
500g pieczarek
ser żółty
jogurt naturalny
2 ząbki czosnku

Smażymy placki naleśnikowe.
Pieczarki kroimy w większe kawałki, obsmażamy na masełku, doprawiamy solą i pieprzem.
Szpinak myjemy, obsmażamy również na masełku z czosnkiem, dodajemy sól i pieprz.
Szpinak i pieczarki odsączamy z nadmiaru wody.


Farsz nakładamy na placki, zawijamy. Wkładamy do naczynia żaroodpornego, każdy smarujemy łyżką jogurtu i na każdy kładziemy plaster sera (może być również potarkowany).
Zapiekamy w piecu 15minut.

Na koniec pyszny kompot :) jabłko - mięta- mniam!
Jabłuszka, prosto z sadu, eko eko :) kroimy na ćwiartki i gotujemy :)
 Dodajemy cukier trzcinowy i kilka gałązek mięty :)
Boski smak!
A to woreczki w których leżakują nasze suszone jabłuszka i pomarańcze :)
Wykonane przez Stulę :)
Serdecznie witam nowych obserwatorów :)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie,
Kama

zupa krem z cukinii

W moim ogródku nadal rządzi cukinia.
Były placki z cukinii teraz pora na zupkę :)

2 średnie cukinie
1 cebula
3 szklanki bulionu
otręby żytnie 0,5szkl
sól, pieprz, lubczyk
jogurt naturalny lub śmietana
1 łyżka masła

Cukinię myjemy, kroimy w krążki (ze skórką). W garnku rozpuszczamy masło, dodajemy cukinię, cebulkę pokrojoną w krążki, dusimy ok 10minut. Zalewamy bulionem, dodajemy otręby, gotujemy 10minut. Rozdrabniamy blenderem. Dodajemy jogurt lub śmietanę.
Gotowe :)
Gęste, kremowe, pikantne (dodałam sporo pieprzu), bardzo syte i zdrowe!
Mniam!

poniedziałek, 8 października 2012

DYNIA. Przepisy 3.

Wielka, ponad 11kg, zdobyczna :D obdarowała mnie Aguśka - jeszcze raz wielkie dzięki!
Moje jeszcze w ogródku, ale lada dzień jedną na pewno zetnę.

Dynia Agi - ślicznotka :)

Pierwszy raz robiłam przetwory z dyni. Zawsze myślałam, że to ciężka robota, ale nie. Wcale nie :)

Pestki oczywiście się suszą. A reszta? Wyszła pyszna zupka, pyszna! Kremowa, gęsta, pikantna - doskonała :) jadłam pierwszy raz. Wstyd przyznać.

Zupa z dyni:
500g dyni
1 litr bulionu
3 średnie ziemniaczki
sól, pieprz do smaku
1 szczypta gałki muszkatołowej
3 łyżki śmietany

Bulion gotujemy, wrzucamy dynię pokrojoną w kostkę i ziemniaki. Gotujemy 15 minut. Doprawiamy do smaku. Zaprawiamy śmietanką. Miksujemy blenderem. Mmmmmmmmmm pyszna...



Następnie dynia wylądowała w piecu :)
to dopiero rarytas!

Dynia z pieca:

Dynię kroimy w paseczki o grubości 1,5cm.
Obsypujemy solą, pieprzem i szczyptą chilli.
Wykładamy na papier do pieczenia i do pieca na 10 minut. Pieczemy w temperaturze 170 stopni. Następnie podgrzewamy piec do 200 stopni i pieczemy dynię przez 5minut, najlepiej ustawiając funkcję grillowania. Oczywiście sprawdzamy, zaglądamy czy nam się nie fajczy, wiadomo, każdy piec inny ;)
Ja do tej pysznej pieczonej dyni dodałam sobie jeszcze grillowaną pierś z kury.. i sos czosnkowy
Ach - rozpływało się w ustach! Nawet dla K. smakowało! ;)


Trzecia propozycja na dziś z dyni to:

Dynia w zalewie octowej:

Dynię kroimy w kostkę.
Nakładamy do słoików.

Zalewa:
1 szklanka octu 10%
6 szklanek wody
15 łyżek cukru
5 ziaren ziela angielskiego
15 goździków

Gotujemy zalewę i zalewamy gorącą dynie. Pasteryzujemy 10minut.
Zalewa delikatna. Oczywiście jeśli wolimy ostrzejszą, wtedy dajemy mniej wody.

Aaaaaaaaaaa zapomniałam, jednak jeszcze jedna propozycja dyniowa ;)
Mrożona dynia :) tak, zamroziłam 3 woreczki. Doczytałam, że doskonale nadaje do zamrażania a zimą będzie doskonała do... zupki :)))

Jaki dziś dostałam piękny prezent.. cudne woreczki lniane, ekologiczne, zrobione własnoręcznie na suszone owoce. Cudo. Od Violi :****

Co za dyniowaty dzień ;)
Pyszne było :))) a jakie zdrowe!

Życzę wszystkim spokojnego weekendu i oby do piątku :)
Serdecznie pozdrawiam wszystkich Podczytywaczy oraz nowych obserwatorów :) bardzo mi miło :)
Kama.


niedziela, 7 października 2012

gdzie uciekł weekend?

Właśnie. Ktoś wie?
Mnie jakoś umknął. Cholera.
Wczoraj spania do 9 nie było, bo Młody miał pasowanie na ucznia, Młoda go wspierała - wraz z kolegami recytowali wiersze i śpiewali piosenki, by przywitać pierwszaków :) więc... w piątek próba i w sobotę na 8 rano też próba. OMG. Wstaliśmy, pojechaliśmy, dobrze się bawiliśmy :) zaliczone.
Sobotę zakończyłam pakowaniem papryki w słoje, oczywiście ciacho musowo a potem tv, winko, kominek. Raj.
Niedziela. Zamysł był taki, by spać do 9, bo wczoraj nie dało rady. Niestety Konrados wstał po 6. Pospałam. Potem kościół, obiad i już miałam lecieć rwać maliny - deszcz. Jak na złość. Deszcz i słońce. Efekt? Taki :)


K. chodzi i śpiewa, tzn, że jest dobrze ;) wstawił już łódkę do garażu - koniec lata. Koniec.
Szkoda!!!
Pierwszak i drugoklasistka ;)
 A na deser..


Nie koniec, nie :D
wisienka na torciku :)


marzyłam o takiej i jest, jest, cała moja! Chociaż K. chce jedną szufladkę. Pomyślimy ;)

Witam kolejną obserwatorkę, Natalię :)
Uciekam.
Kolacja, kąpanie dzieciaków i ciszaaaaaaaaaaaaaaa
pa
Kama :)

czwartek, 4 października 2012

piękne!

Wrzosy. Kolor fioletowy, miałam posadzić na skalniak, ale ostatecznie wylądowały w sypialni :)


Śliczne :) marzy mi się rabata z wrzosów.. plan mam, nie wiem tylko czy jeszcze w tym roku czy na wiosnę, zastanawiam się :) fiolet zapewne przezimuje w sypialni a na wiosnę sioo do ogrodu :)

Wczoraj na chwilkę zajechałam do ogrodniczego i jak zwykle nie wyjechałam z pustymi rękoma ;) berberys czerwony, bluszcz również czerwony, trawy - posadzone :)
Sypią się liście z naszych lip.. czekamy na przycięcie koron a potem do roboty :)
Jesień 2012
Zima 2011
moje szusowanie po śniegu ;) pamiętacie, -20 było wtedy :))

Wiosna 2012

i na koniec lato 2012 :)
Zbieram brygadę do grabienia liści? Ktoś chętny? ;)

Dobrego dnia,
Kama :)